czwartek, 22 marca 2012

rozdział piętnasty .

obudziłam się około godziny szóstej. wczesna pobudka była spowodowana atakiem terrorystycznym na moją osobę przez budzik. odczytałam nocny sms od Liama, którego nie zdążyłam przeczytać,  ponieważ zasnęłam.
wolnym krokiem udałam się do łazienki i wykonałam poranne rutynowe czynności. po odbyciu ich zbiegłam do kuchni i skonsumowałam śniadanie, które samodzielnie przygotowałam. zostawiłam również jedną porcję do odgrzania dla mamy. wybrałam ubrania na dzisiejszy dzień, po czym założyłam je na siebie. zrobiłam delikatny make-up. włosy zostawiłam w nieładzie. była godzina 7:15, więc miałam jeszcze piętnaście minut do wyjścia. dziś chciałam być w szkole ciut wcześniej, ponieważ musiałam coś jeszcze załatwić.
w ciągu paru minut zalogowałam się na twittera i dodałam miły wpis z pozdrowieniami dla najbliższych przyjaciół. weszłam również na profil Klaudii, na którym zauważyłam wiadomość z treścią: "Czuję się fatalnie, pomocy! :(". zaskoczyło mnie to, ponieważ jej samopoczucie zazwyczaj było pozytywne. postanowiłam pójść do niej po szkole i zobaczyć o co chodzi.
wyszłam z domu i pokierowałam się do szkoły. gdy byłam już na jej terenie na samym początku podeszłam do szafki i wyjęłam z niej książki, które miały być mi dziś potrzebne. po załatwieniu sprawy poszłam do klasy, w której miałam pierwszą lekcje. była to biologia. omawialiśmy na niej rzeczy, które były nieciekawe, więc całą lekcję bazgrałam ołówkiem na kartce. gdy zadzwonił dzwonek na przerwę zauważyłam, że z moich bazgrołów powstała podobizna Liama. uśmiechnęłam się na widok portretu Payna. przerwa nie trwała długo, więc po chwili była już kolejna lekcja. oraz kolejna, kolejna, kolejna. i tak minął kolejny szkolny dzień.
tak jak chciałam powędrowałam po lekcjach do domu Klaudii. zapukałam, a po krótkim momencie otworzyła mi zapłakana ukochana Haroldzika, która na ogół była wciąż uśmiechnięta.
- co się stało kochana? - zapytałam wtulając się w nią.
- pokłóciłam się z Hazzą. - oznajmiła szlochając. mówiąc jąkała się od płaczu.
- ale o co? jesteście taką wspaniałą parą. - zdziwiłam się jeszcze bardziej.
- nie wiem Rossie, wczoraj wyszedł taki wkurzony z domu. boję się, że coś sobie zrobi. - rozpłakała się na dobre. oparła głowę o moje ramię. - obiecałam spotkanie Tomowi. chłopakiem, który podwalał się do mnie na początku mojej znajomości z Hazzą. Harry błagał, abym nie poszła na nie, lecz nie uległam. spotkałam się z nim, co bardzo wkurzyło Harolda. gdy wróciłam przyszedł do mnie i powiedział co o tym myśli. uroniłam wtedy parę łez. nie potrafiłam nawet mu odpowiedzieć. odwrócił się na pięcie i bez słowa wybiegł. nawet się nie pożegnał.
- boże, próbowałaś do niego dzwonić? - spytałam.
- no pewnie, cały czas, wyłączył komórkę. - zasmuciła się jeszcze bardziej.
- nie bój się. na pewno wróci błagając o przebaczenie. a teraz się połóż. idę pogadać z chłopakami może oni wiedzą co z nim. - stwierdziłam i opuściłam dom przyjaciółki.

stanęłam przed kompleksem chłopaków. po raz kolejny wpadłam w trans i zastanawiałam się jaki on jest wielki. zapukałam, a gdy nikt mi nie otworzył, bez skrupułów przekroczyłam próg drzwi wejściowych.
ujrzałam porozrzucane po całym salonie opakowania po pizzy i wydudlane butelki pepsi. chłopacy kimali na kanapie. najwidoczniej najpierw najedli się a później zorganizowali popołudniową drzemkę. nie dojrzałam jedynie nigdzie Stylesa. podeszłam od tyłu do Liama i ukratkiem skoczyłam na niego tak, że leżałam teraz na nim. przestraszył się i szeroko otworzył oczy.
- Ahh, to ty. - uśmiechnął się i poczochrał mi włosy. jedynie jemu pozwalałam na dotykanie mojej fryzury.
- mhm. - odwzajemniłam uśmiech.
zeszłam z niego i ułożyłam się tuż obok.
- gdzie Harry? - zapytałam.
- nie wiem, od wczoraj go nie ma. - odpowiedział.
- i nie martwiliście się? - spytałam mega zdziwiona.
- oczywiście, że tak. szukaliśmy go, ale nie mogliśmy znaleźć.
- czekaj, może ja spróbuję. - zaproponowałam.
- pomóc Ci? - zasugerował.
- nie, lepiej będzie, jak zrobię to sama. - radosna mina przerodziła się w smutną. - dobra to ja już lecę, im szybciej go znajdę, tym lepiej. - oznajmiłam i pocałowałam go w policzek na pożegnanie. dodałam jeszcze, że niedługo wrócę i opuściłam posesję. wybrałam numer do Harry'ego i nacisnęłam zieloną słuchawkę. pierwszy sygnał, drugi, trzeci, kolejny i poczta. za drugim razem to samo. za trzecim również. na sam początek obrałam kurs do MilkShake City, gdzie Harry uwielbiał kupować pyszne przysmaki w płynie.
niestety nie zastałam go tu. postanowiłam znów do niego zadzwonić. pierwszy raz nie powiódł się pozytywnie. znów nacisnęłam słuchawkę. pierwszy sygnał, drugi.
- halo? - powiedział głosem, z którego nie dało się odczytać jakichkolwiek emocji, powiedział to bez uczucia.
- Harry? - zdziwiłam się.
- no, a kto inny mógł odebrać mój telefon?- zapytał.
- gdzie jesteś?
- w parku, tym co zawsze. - powiedział.
- nie ruszaj się, zaraz tam będę. - oznajmiłam i zakończyłam rozmowę.
szybkim krokiem kierowałam się ku parku, w którym aktualnie przebywał Harry. było już ciemno. gdy dotarłam na miejsce nie dostrzegłam nikogo. dopiero po chwili ujrzałam Stylesa siedzącego samotnie na ostatniej ławce. podeszłam do niego i dosiadłam się.
- hej. - zaczęłam.
- cześć.
- powiesz mi co się stało? - spytałam.
- dobrze.. no więc poprosiłem grzecznie Klaudię, aby nie spotykała się z Tomem, nie chciałem, by znów ją nachodził. ale nie! postąpiła tak, jak ona uważała. - powiedział lekko poirytowanym głosem. wyczułam w jego wypowiedzi również nutkę smutku.
- i to jest powód, dla którego nie pojawiasz się w domu cały dzień? wszyscy się o Ciebie martwią. Styles do cholery!!! jeżeli zależy Ci na związku to ratuj go. Klaudia cały dzień przepłakała. jest w totalnej rozsypce. - próbowałam przemówić mu do rozsądku.
- ale co jeżeli ona chce się spotykać z Tomem? co jeżeli jest kimś więcej, niż prześladowcą? może to tylko pretekst? - żalił się.
- wątpię. - podsumowałam. - jesteś naprawdę świetnym facetem, Klaudia świetną dziewczyną. nie wydaje mi się żeby traktowała to co jest między wami nie na poważnie. Harry spójrz w lustro. wiesz ile dziewczyn by chciało z Tobą być? jesteś idealny. pod każdym względem. przecież wiem, że kochasz siebie takim jakim jesteś. dowodzi o tym na przykład sytuacja przed lustrem i nazwanie siebie MR SEXY. - zaśmiałam się. - czasami tylko nie wierzysz w siebie.
- Rossie, jesteś niesamowita. - spojrzał mi w oczy. teraz nastąpiło to, co nie powinno nastąpić. doszło do pocałunku. pocałunku dwóch osób, które są zakochane w innych osobach. w sumie cztery powiązane osoby. nie powinniśmy się pocałować. dlaczego do tego dopuściłam?! wyszłam z transu i spojrzałam na Harolda.
- to nie powinno się stać. - powiedziałam.
- wiem, to napływ emocji spowodował to.- tłumaczył.
- to nic nie znaczy, prawda? - spytałam.
- prawda. ja kocham Klaudię, Ty Liama. i niech tak pozostanie.
- też tak uważam. - uniosłam kąciki ust ku górze. w głębi czułam, że to nie w porządku. najpierw pocałunek z Niallem, teraz z Hazzą. ale to nie moja wina. to oni zawinili. oni oboje mnie pocałowali. ja pragnę czuć jedynie smak ust Liama. mojego Liama.
wstaliśmy z ławki i udaliśmy się do domu. weszliśmy po cichu lecz po chwili wszyscy z hukiem do nas podeszli.
- boże, moje małe Hazziątko. tak się o Ciebie martwiłem. kochanie, dlaczego opuściłeś mnie na tak długo? - zapytał nasz kochany Boo Bear i uścisnął Harry'ego tak mocno, że myślałam, że zaraz zabraknie mu tchu.
- ekhm. - wyłoniła się Klaudia, której wcześniej nie zauważyłam. Hazza "odkleił" się od Louisa i podbiegł do swojej dziewczyny podnosząc ją do góry i obkręcając wokół siebie.
- ranisz. - krzyknął obrażony Lou.
ja tylko uśmiechnęłam się na widok Hazzy i Klaudii. tworzyli tak zgraną parę, zupełnie jak ja i Liam.
- kocham Cię. - usłyszałam słowa skierowane do mnie z ust Payna.
- ja Ciebie też. - odpowiedziałam. wtuliłam się w niego, a on pocałował mnie czule w czoło.