sobota, 18 lutego 2012

rozdział drugi .

jeszcze raz ostatni spojrzałam w dół. stałam na krawędzi mostu i jedyne czego teraz chciałam to skoczyć w dół i udać się miejsca, gdzie nie ma trosk.
- skoczę! teraz! przecież tylko tego chcę! nienawidzę życia, a ono nienawidzi mnie. - wykrzyczałam do grupki ludzi, która stała niedaleko mnie z przerażeniem przyglądając się temu co robię, a właściwie to temu co zrobię.
- nie rób tego! - usłyszałam jak ktoś krzyczy za mną. obejrzałam się i ujrzałam mojego idola. a właściwie to jednego z pięciu. był to Liam Payne, czego na razie nie byłam świadoma. 
- dlaczego miałabym tego nie robić? skoro nie jestem już dla nikogo ważna i nikomu na mnie nie zależy to o co chodzi?! - spytałam zdziwiona starając wzbudzić w nim poczucie winy za to, że rujnuje mój wcześniej przygotowany plan. 
- nie rób tego, ponieważ życie jest zbyt piękne, aby je sobie odbierać. dostałaś je w darze i musisz o ten dar dbać. - uzasadnił. w sumie to miał trochę racji, ale nie znał dokładnej przyczyny mojego radykalnego posunięcia się ku samobójstwu. 
- może twoje życie jest piękne. akurat moje do nie należy do takich jak z bajki. i lepiej będzie, jak usunę się ze świata i nie będę przeszkadzała innym ludziom w ich własnym pięknym cholernym życiu. - wykrzyczałam to i po tym zrobiło mi się o wiele lepiej. wyżyłam się co mi pomogło. 
- nie zabijaj się, błagam. - poprosił ostatni raz. 
- dlaczego Ci tak na tym zależy? - zapytałam zdziwiona. 
- bo nie lubię, gdy takie ładne dziewczyny odbierają sobie życie. - uśmiechnął się. szczerze mówiąc straciłam dzięki niemu ochotę, aby skoczyć. uwierzyłam mu, choć go nie znałam. złapał mnie za rękę i z jego pomocą zeszłam w bezpieczne miejsce. - to może masz ochotę przejść się ze mną do kawiarni? - po chwili dodał. 
przytaknęłam twierdząco głowom i udaliśmy się do Starbucks'a. 
. . .
- to może ujawnisz mi prawdziwy powód, przez który chciałaś się zabić? - zadał pytanie, którego obawiałam się najbardziej. ale jak już szczerość to szczerość. 
- mój chłopak Jasper, a właściwie to już były, zdradził mnie z moją najlepszą przyjaciółką, więc w jednej chwili straciłam chłopaka i przyjaciółkę. moja mama pracuje w wielkiej firmie na wysokim stanowisku przez co nie ma dla mnie czasu. nie obchodzi ją to, z kim i gdzie się spotykam i co robię. kiedyś było inaczej. mogłam z nią porozmawiać o wszystkim, mogłam na nią liczyć w każdej chwili. po śmierci taty wpadła w wir pracy. - wytłumaczyłam mu wszystko po kolei, a do mych oczy po raz kolejny napłynęło mnóstwo łez. 
- już dobrze. na pewno wszystko się ułoży. - usłyszałam jedynie to z jego słów. no, ale cóż, czego mogłam się spodziewać. pewnie nawet nie miał pojęcia ile mogłam przejść. 
- taa... - mruknęłam i nerwowo zaczęłam kręcić słomką w ulubionej Carmel Coffee. spojrzałam na Liama jeszcze raz i dopiero teraz zrozumiałam coś, co powinnam zrozumieć już wcześniej. 
- przecież to Ty! Liam Payne... z One Direction!!! - dodałam nieco zmieszana. jaka ja jestem głupia, przecież kocham One Direction. 
- tak. ale błagam traktuj mnie jak normalnego chłopaka. tak, jak traktowałaś mnie 5 minut temu. - poprosił grzecznie. 
- normalny to Ty chyba nigdy nie będziesz. w końcu starałeś się uratować zdesperowaną dziewczynę starającą się skoczyć z mostu. - wszystko powróciło. te wszystkie niemiłe momenty miałam teraz przed oczami. 
- ee tam. ale udało mi się. 
- powiedzmy. - i wtedy pierwszy raz się uśmiechnęłam. to on spowodował mój uśmiech, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. 
- cieszę się. - odpowiedział i również skierował kąciki swych ust w górę. 
- a tak w ogóle to dziękuję. strasznie Ci dziękuję. - powiedziałam i podeszłam do niego mocno go przytulając.
- nie masz za co. 
- owszem mam. 
- a no właściwie. - powiedział dumny z siebie.
 dalsza część rozmowy upłynęła nam swobodnie. różniliśmy się od siebie, ale polubiliśmy się. mimo, że na własnej skórze nie poznał takiego cierpienia jak ja, to mnie rozumiał. rozumiał mnie jak nikt inny. 
*
usiadłam w pokoju i spojrzałam na plakat, który wisiał nad moim łóżkiem. ten jego piękny, zniewalający uśmiech. zawsze miałam słabość do takich facetów. Liam był w moim typie. od kiedy pierwszy raz ujrzałam zdjęcie One Direction na portalu plotkarskim, od razu on spodobał mi się najbardziej. 
- dlaczego nie mogę być taka, aby Ci się spodobać? - spytałam kierując moje pytanie do Liama z plakatu. 
szukając pod łóżkiem starej poduszki w kształcie serca, którą dostałam od taty na walentynki w pierwszej klasie podstawówki natrafiłam na pamiętnik, który już dawno miał odejść w zapomnienie. przerzuciłam parę kartek. odznaczał się wpis, ozdobiony jaskrawymi naklejkami. 
2 wrzesień 2002 rok
Dear Diary.  
dziś był mój pierwszy dzień w podstawówce. byłam lekko poddenerwowana, ale poznałam 
Vicky. jest ona taka jak ja. jakby była moją siostrą. siostrą, której nigdy nie miałam. 
rodzice zamówili pizze, aby uczcić dzień, w którym rozpoczęłam swoją edukacje. tata i mama są tacy kochani. przepraszam, ale już kończę, bo mama każe mi iść spać. jutro do szkoły. i zobaczę Vicktorię. nawet się cieszę. 
Lots of love. 
przypomniała mi się Vicky. tak bardzo za nią tęskniłam. mimo tej krzywdy jaką mi wyrządziła. kochałam ją jak siostrę. 


spojrzałam jeszcze raz w tą samą kartkę z pamiętnika. odkleiłam róg kartki, który był zaklejony małą warstwą zaschniętego już kleju. ujrzałam imię "Jasper". 
tak, go również poznałam w podstawówce. z początku był jedynie przyjacielem, później miłością. kolejne łzy wypełniły me oczy. to wszystko było jednym wielkim cholernym błędem. nie powinnam nigdy mu zaufać. powinniśmy pozostać na etapie przyjaźni. 
gdybym tylko mogła cofnąć czas. niestety jest to niemożliwe.