czwartek, 23 lutego 2012

rozdział piąty.

- wstawaj! - usłyszałam nawoływanie mamy.
- mamo, bez przesady. - próbowałam ją uspokoić. 
- co bez przesady? wiesz, która godzina? - spytała z troską. 
- mam wakacje, spokojnie. - protestowałam. 
- ale nie będziesz marnowała tak pięknego dnia na wylegiwaniu się w łóżku. pogodziłaś się z Vicktorią, więc nadrób stracony czas. - zaproponowała. miała racje. dzisiejszy dzień był bardzo upalny i ładny. 
- no dobrze, ale jeden warunek! 
- jaki? 
- na śniadanie zrobisz mi naleśniki z nutellą i bananami. okej? - coś za coś. czasami lubię zaszantażować. 
- no dobrze. powiedzmy, że będzie to taka mała pokuta za to, że nie miałam dla Ciebie czasu, ale nic więcej. rachunki wyrównane, tak? - chciała się upewnić, że nic więcej nie wymyślę. 
- no dobra, dobra. - mama opuściła mój pokój, a ja powoli przeczołgałam się do łazienki. wzięłam chłodny prysznic, umyłam zęby i uczesałam włosy. zostawiłam je rozpuszczone, bo wyjątkowo ładnie mi się ułożyły. 
zeszłam na dół i poczułam smakowity zapach mojego przepysznego śniadania. mama przygotowała dwie porcje. sama również nie mogła się oprzeć takiej pokusie. 
- pychota. - podsumowałam odnosząc brudne talerze do zmywarki. 
- potwierdzam. - mama potwierdziła. weszłam ponownie do pokoju i wybrałam numer Vicktorii.
- halo? - odezwała się lekko zaspanym głosem. 
- wstawaj. za godzinę jestem u Ciebie i wychodzimy na miasto. zobaczy tylko jaka ładna pogoda. - powiedziałam. nie chciałam nawet słyszeć sprzeciwu. 
- no... dobrze. to ja kończę idę się szykować. pa i buziaki. - pożegnała się ze mną. 
- papa. - odpowiedziałam i rozłączyłam się. 
pobiegłam do łazienki i pomalowałam rzęsy tuszem, a usta musnęłam ulubionym truskawkowym błyszczykiem. jeszcze na moment włączyłam laptopa i otworzyłam twittera, w celu zobaczeniu nowych newsów. rzucił mi się w oczy wpis "Liam Payne ma dziewczynę?!" szybko kliknęłam w link przekierowujący do artykułu. to co zobaczyłam wywołało u mnie szok termiczny. odskoczyłam od monitora i stałam jak oparzona.
- t-to ja. ja jestem jego dziewczyną? - spytałam. jak Ci reporterzy potrafią spaprać sprawę. miałam się skupić na mamie, Vicktorii, a oni mi o Liamie przypomnieli. no świetnie... i znów myśli o nim nie odstąpią mnie na krok. ale cóż ja poradzę? on tak strasznie mi się podoba. nie miałam ochoty czytać komentarzy, bo na pewno byłaby to kolejna sterta bzdur. spojrzałam, która godzina i z pośpiechem wyszłam z domu w umówione miejsce. Vicky jak zwykle się spóźniła. jako pierwszą stację naszej "wędrówki" wybrałyśmy kawiarnię Starbucks. wybrałam Carmel Coffee, co było przewidziane, bo tą kawę traktowałam jako cud świata. bardziej od niej uwielbiałam chyba jedynie muzykę. rozejrzałam się jeszcze i dojrzałam przy stoliku Liama wpatrującego się we mnie. gdy zorientował się, że go zauważyłam wstał i podszedł do mojego stolika, przy którym siedziała też Vicktoria. 
- cześć Rossie. - przywitał się ze mną przesyłając mi przy tym piękny uśmiech. 
- hej Liam. - odwzajemniłam uśmiechem. 
- OMG! t-to Liam. boże... - Vicks z zaskoczenia zaczęła się jąkać. 
- heej. - powitał się niepewnie. 
- Vicky... to jest Liam, co pewnie już i tak wiesz. Liam... to jest Vicktoria. - przejęłam inicjatywę i przedstawiłam przyjaciółce kumpla. Liama przyjacielem raczej nie mogłam jeszcze nazwać, choć nadaje się na niego idealnie. 
- skąd wy się znacie co? - wdech wydech. Vicky z wrażenia ledwo co oddychała. 
- jakoś tak wyszło. - powiedział Liam i puścił mi oczko. wiedziałam co miał na myśli. między innymi w jaki sposób się spotkaliśmy. ten dzień. to, co prawie zrobiłam. teraz jedynie wstydzę się za to. 
- hm.. ej a co wy się tak na siebie patrzycie? o czymś jeszcze nie wiem? - wypytywała ciekawska. 
- eee. - spojrzeliśmy z Paynem na siebie znacząco. - my się kumplujemy. - podsumowałam. Liam potwierdził. po chwili doszedł do nas jego towarzysz. 
- my się chyba jeszcze nie znamy. - przywitał się wysoki brunet o kręconych włosach. 
- możliwe... jestem Rossie. - odpowiedziałam. 
- ja Vicky. 
- a ja Harry. 
resztę czasu spędzonego w czteroosobowym gronie spędziliśmy na ciekawej rozmowie o różnych tematach, których nam nie brakowało. bardzo się polubiliśmy. zapowiadała się miła znajomość. 


dobra piątka już jest, heh. cieszę się niezmiernie. :P postaram się jutro napisać szóstkę ale nie obiecuję! >D 
pozdro! x
BTW. pewnie już zauważyliście, że u mnie na blogu nie można komentować. powodem tego jest to, że po prostu nie lubię czytać komentarzy i nudzi mnie to. tak, tak dziwna jestem, przyzwyczaicie się. xd